Podziel się!
Dzisiaj trochę inaczej. Święta dopiero co się skończyły, do kolejnych jeszcze trochę czasu. Większość z Was nie ma ochoty spoglądać na jedzenie, a co poniektórzy zapewne wzdychając głęboko „dżizus, nie dam rady” słyszeli od zatroskanej mamy, babci: „to ziemniaki zostaw”.
Dlatego tym wpisem spróbuję zapoczątkować nową kategorię na blogu: Kuchenne zabawki.
Zdarza mi się w drodze do pracy przeglądać różne oferty w kategorii akcesoria kuchenne na chińskim odpowiedniku alledrogo.
A można tam znaleźć naprawdę różnorodne rozwiązania. Począwszy od tych użytecznych, poprzez takie przy których drapię się po głowie, po takie gdzie robię duże oczy i zadaję w myślach pytania: „ludzie naprawdę potrzebują takich rzeczy”, „jakże niestworzony umysł musiał to wymyślić”.
Cenię sobie praktyczne rozwiązania i pomimo tego, że uwielbiam długi, dobry relaks przy kuchennym blacie to dobrze niekiedy, zapewne jaki i szanowni czytelnicy tego bloga, wspomóc się dodatkowymi przyrządami.
Na pierwszy ogień postanowiłem wziąć na tapetę dwie strugarki do warzyw. Są one ciekawym udogodnieniem jeśli planujemy przygotować warzywne tagliatelle – na przykład z marchewki i cukinii, lub szybkiego przygotowania składników na surówki.
„Klepsydra”
Przyrząd ten wydaje się porządnie wykonany, pewnie leży w dłoni. Pewną wątpliwość wzbudza metalowe usztywnienie po bokach, gdyż przy twardszych warzywach i pewniejszym chwycie odczuwa się odrobinę ostre krawędzie.
Jego zastosowanie ogranicza się jedynie do możliwości przygotowania warzywnego spaghetti o dwu różnych grubościach „nitek”, odpowiednio 3 i 5 mm. Maksymalna średnia warzyw, które możemy obrobić to 50 mm.
Cenię sobie praktyczne rozwiązania i pomimo tego, że uwielbiam długi, dobry relaks przy kuchennym blacie to dobrze niekiedy, zapewne jaki i szanowni czytelnicy tego bloga, wspomóc się dodatkowymi przyrządami.
Na pierwszy ogień postanowiłem wziąć na tapetę dwie strugarki do warzyw. Są one ciekawym udogodnieniem jeśli planujemy przygotować warzywne tagliatelle – na przykład z marchewki i cukinii, lub szybkiego przygotowania składników na surówki.
W komplecie otrzymujemy dekielek naszpikowany kolcami, mający pomóc w obróbce materiału. Średnio jednak sprawdza się on przy całym korzeniu lub owocu cukinii, gdyż wygodniej trzymać warzywo w ręku. Minimalnie sprawdza się przy końcu warzywa, kiedy boimy się o swoje palce by nie spotkały się z pionowymi ostrzami ostrzałki. Z racji średnicy równej podstawie stożka w momencie kiedy dojdziemy do końca, kończy się również zabawa gdyż nie uświadczycie tam popychacza znanego chociażby z mandolin.
Sprawnie poradzicie sobie zarówno z marchwią, pietruszką czy pasternakiem jak i z cukinią lub ogórkiem.
Gadżet ten można zakupić za około $3.50.
Czy warto?
Spełnia swoją rolę i jest mniejszy odpad produktu niż przy skrobakach julienne, chociaż daleko mu do tego typu krojenia ze względu na cieńsze paski. Łatwo go również utrzymać w czystości.
Twister, tudzież wkręcana tuba
Ustrojstwo to umożliwia trochę więcej niż wcześniej wspomniany przyrząd, gdyż oprócz wystrugania nitek w przeciwieństwie do poprzednika umożliwia przygotowania zarówno 3 milimetrowych nitek (jedno ostrze) jak i 20 milimetrowych wstążek (dwa ostrza). Maksymalna średnia warzyw, które możemy poddać skrobaniu to 50 mm.
Wykonanie tego cuda jest trochę dziwne. W komplecie otrzymujemy trzy elementy: dwa walce z ostrzami umiejscowionymi w podstawie oraz wkręcanego tłoka z wypustkami, które pomimo tego iż mają za zadanie utrzymać warzywo średnio sobie z tym radzą. Szukam odpowiedniego określenia na pracę gwintu, ale chyba będzie najprościej jeśli napiszę, że jeśli na początku idealnie nie trafimy to gdzieś się gubi. A dokładniej po osiągnięciu jednej trzeciej długości gwintu. Po tym dystansie wkręcanie staje się wręcz niemożliwe, pomimo tego że na początku szło gładko. Jeśli jednak ma się dryg w ręku i precyzyjnie wyczucie niczym android z filmów SF, to działa wszystko pięknie i gładko.
Z racji innego umiejscowienia ostrza nitki wychodzą nierówno – znacznie lepsza w tym przypadku jest klepsydra. Podobnie jest ze wstążkami – wychodziłyby idealnie gdybyśmy używali idealnych, warzywnych walców.
Niestety nie jestem w stanie powiedzieć, jak radzi sobie ten przyrząd z miękkimi warzywami gdyż… wzięło się to to i zepsuło.
No dobra, ja zepsułem. Chciałem to dokładnie wymyć po struganiu marchwi (nie, nie wariata chociaż zdarza mi się) i naiwnie stwierdziłem, że można wyjąć z podstawy ostrza, które niestety nie chciały zająć początkowej pozycji po tym fakcie. A próbowałem na różne sposoby. Ale nadal można wkręcać tłok! A to już coś.
Gadżet ten zakupiłem za niespełna $3.10.
Czy warto?
W sumie… gdybym nie był psujem, to pewnie warto, chociaż z pewnymi obiekcjami. Słabym ogniwem jest nieszczęsny gwint z którym należy trafić idealnie inaczej wizja długich pięknych nitek lub wstążek legnie w… skrawkach.
Podsumowanie.
Jeśli miałbym wydać jednoznaczny werdykt to rekomenduję klepsydrę. Gadżety mają przyśpieszać procesy, a tuba lubi płatać figle. Ponadto – klepsydra lepiej sobie radzi z mniej idealnymi, lekko pokrzywionymi warzywami. Co prawda jesteśmy ograniczeni tylko do formy spaghetti z warzyw, ale na korzyść tego gadżetu przemawia jego konstrukcja i umiejscowienie ostrzy. Warzywne nitki otrzymamy zawsze, bez względu na grubość i kształt warzywa.[/ss_quote]
To tyle w pierwszej odsłonie nowej kategorii – mam nadzieję że przypadła ona Wam, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, do gustu. Jeśli macie propozycje gadżetów kuchennych, które warto byłoby przetestować – piszcie w komentarzach, a ja w miarę możliwości postaram się należycie je przetestować.